reklama

Internet który zabija

57 numer naukowego czasopisma Universitas Gedanensis poświęciliśmy refleksji nad pojęciem „mowy nienawiści” – używanym i nadużywanym w sferze publicznej, a które w ostatnim czasie zostało spopularyzowane przez media i do pewnego stopnia zawłaszczone przez dyskurs polityczny.
REKLAMA
Autorzy artykułów mieli spojrzeć na ten fenomen tak różnorodnie, jak to możliwe, używając instrumentarium współczesnej humanistyki: od strony filozoficznej, etycznej, teologicznej, socjologicznej, antropologicznej. Interesowała nas analiza źródeł pojęcia „mowy nienawiści”.

Powstało 10 artykułów napisanych przez wybitnych filozofów, teologów, publicystów, doktorantów, które zostaną na tym portalu kolejno przedstawione.

Strona internetowa universitasgedanensis.pl na której można znaleźć inne numery czasopisma.



PAWEŁ DYBEL UNIWERSYTET PEDAGOGICZNY IM. KOMISJI EDUKACJI NARODOWEJ W KRAKOWIE
ORCID ID: 0000-0002-4757-9991


INTERNET, KTÓRY ZABIJA

Słowa kluczowe: Internet, narcyzm, agresja, hejt, trolle, mass media, sądy.

Abstrakt: W artykule analizuję mechanizm funkcjonowania nowych form komunikacji umożliwionych przez internet pod kątem zawartego w nich elementu agresji. Pokazuję, wychodząc od psychoanalitycznej antropologii Freuda i Lacana, że element ten pozostaje w ścisłym związku z nastawieniem tych form komunikacji na interpelowanie i wzmacnianie narcystycznych form tożsamościowych uczestników internetu. W drugiej części artykułu opisuję niepokojące zjawisko podejmowania przez rożne firmy i ośrodki władzy politycznej prób wpływania na decyzje polityczne uczestników portali internetowych oraz psychicznego niszczenia krytyków i oponentów poprzez organizowanie zbiorowego hejtu przez grupy wynajętych trolli. Wykorzystywany w ten sposób internet może stać się w określonych warunkach politycznych fundamentem ukonstytuowana się nowego typu władzy post-totalitarnej, której udało się całkowicie zdominować mass-media oraz sądownictwo.

Na dodatek Internet, poddany zupełnie bez refleksji procesom rynkowym i oddany graczom-monopolistom, steruje gigantycznymi ilościami danych, które wykorzystywane są całkiem nie „pansoficznie”, ku szerokiemu dostępowi do wiedzy, ale przeciwnie, służąc przede wszystkim programowaniu zachowań użytkowników, czego dowiedzieliśmy się po aferze Cambridge Analytica. Zamiast usłyszeć harmonię świata, usłyszeliśmy kakofonię dźwięków, szum nie do zniesienia, w którym rozpaczliwie próbujemy dosłuchać się jakiejś najcichszej melodii, najsłabszego chociaż rytmu. Parafraza szekspirowskiego cytatu jak nigdy pasuje dzisiaj do tej kakofonicznej rzeczywistości: Internet to coraz częściej opowieść idioty pełna wściekłości i wrzasku. Także badania politologów przeczą niestety intuicjom Jana Amosa Komenskiego, opartych na przekonaniu, że im więcej powszechnie dostępnej wiedzy o świecie, tym politycy bardziej posługują się rozsądkiem i podejmują rozważne decyzje. Olga Tokarczuk, Czuły narrator

L'agressivité est la tendance corrélative d'un mode d'identification que nous appelons narcissique et qui détermine la structure formelle du moi de l'homme et du registre d'entités caractéristique de son monde. Jacques Lacan, L’agressivité en psychoanalyse


1.
Twierdzenie, że nie ma takiego wynalazku człowieka, który sprawiając, że jego życie staje się bardziej komfortowe, nie niósłby ze sobą konsekwencji negatywnych, jest naturalnie banałem. Dzisiaj janusowe oblicze tego, co zwykło się określać postępem cywilizacyjnym, umożliwionym w dużej mierze przez rozwój techniki i różnych technologii, zaczynamy doświadczać w sposób szczególnie drastyczny, będąc konfrontowani z negatywnymi skutkami ocieplenia klimatu na ziemi. Ale doświadczamy je również w innych istotnych wymiarach naszego kulturowego i społecznego bytu. W ostatnim dziesięcioleciu te zmiany są głównie zauważalne w związku z dynamicznym rozwojem techniki komputerowej i wyrastającymi na jej podłożu nowymi formami komunikacji międzyludzkiej. Wiąże się z tym coraz łatwiejszy i szybszy dostęp do informacji wszelkiego typu. Jest wspaniałą rzeczą, że opuszczając na jakiś czas bliskich mogę się z nimi w każdej chwili porozumieć za pomocą smartfona czy laptopa, przesyłać im zdjęcia, a nawet pojawić się bezpośrednio na wizji i rozmawiać. Nie mówiąc już o tym, że mogę powiadamiać ich od razu – lub odpowiednie służby – kiedy znalazłem się w niebezpieczeństwie, źle się poczułem, uczestniczę w wypadku itd.

Wspaniałą rzeczą zdaje się być również ukształtowanie się za pośrednictwem różnego rodzaju portali, jak facebook, instagram, twitter, portale randkowe, czat itd. szerokich społeczności internetowych, których członkowie nieustannie komunikują się ze sobą i dyskutują na wszelkie możliwe tematy. Powiadamiają się nawzajem o ciekawych imprezach, przekazują zdjęcia, filmy, komentują wydarzenia w ich życiu prywatnym i publicznym, zachęcają do uczestnictwa w różnego typu manifestacjach, pochodach, spotkaniach itd. No i nierzadko zawiązują ze sobą bezpośrednio znajomość, z dobrymi i negatywnymi tego skutkami. Dzięki temu powstaje zapośredniczona przez internet bogata sieć międzyludzkich relacji nowego typu, co umożliwia łatwość i ciągły dostęp do powszechnie używanego medium komunikowania się.

Ale to zjawisko ma jednak zarazem swoją drugą, nieodłączną „mroczną” stronę. Niekiedy okazuje się być ona prawdziwym przekleństwem dla użytkowników internetu. Stają się oni ofiarami różnego typu oszustw, szantażu, intryg, rozpowszechnianych publicznie (lub w gronie znajomych) fałszywych informacji o sobie i oskarżeń. Niszczy się w ten sposób ich karierę zawodową, życie prywatne, związki z innymi itd. Nie dość tego. Informacje o sobie jakie, często bezwiednie, zamieszczają w różnego typu portalach i stronach internetowych mogą być gromadzone przez rozliczne komputerowe programy szpiegowskie, a następnie analizowane i wykorzystywane do odpowiedniego manipulowania nimi. Próbuje się w ten sposób wpływać na ich poglądy polityczne, ideologicznie indoktrynuje. Nie mówiąc już o chwytach, jakie stosuje wobec nich wszechobecny świat reklamy, w którym na wszelkie możliwe sposoby nakłania się ich do zakupu odpowiednich towarów. W tego typu działaniach wyspecjalizowały się zarówno różne biznesowe instytucje i firmy, jak też partie polityczne i służy wywiadowcze, które za pomocą odpowiednio sterowanych przez siebie grup internetowych „trolli” próbują wpłynąć na opinię publiczną danego kraju. Wymownym tego przykładem była internetowa działalność „trolli” wywiadu rosyjskiego w trakcie głosowania w kwestii brexitu w Wielkiej Brytanii czy w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Za umożliwionymi przez internet nowymi formami międzyludzkiej komunikacji, łatwym i powszechnym, mającym charakter ciągły dostępem do niej, idą zatem nowego typu zagrożenia, z których skali i charakteru zaczynamy dopiero powoli zdawać sobie sprawę. Okazuje się, że z szerokim zakresem komunikacyjnej „wolności” i powszechną dostępnością do informacji, które umożliwia internet, wiążą się wspomniane wyżej zagrożenia, które przybrały całkiem nową, często trudno identyfikowalną w sposób prawny, postać. Internet otworzył szerokie pole do praktykowania nowego typu oszustw finansowych, rozpowszechniania tzw. fake newsów, okradania kont bankowych czy promowania wątpliwej jakości produktów. Prawo w dodatku często nie jest w stanie nadążyć za ludzką „kreatywnością” w obmyśliwaniu nowego typu oszustw i działalności przestępczej w internecie.

Innego typu negatywne zjawiska wiążą się z umożliwionymi przez internet nowymi formami przejawiania agresji, które uczestnicy portali doświadczają już to ze strony pojedynczych osób prywatnych, całkiem niekiedy przypadkowych, już to przybierają one formę zorganizowaną, sterowaną przez określone instytucje, organizacje przestępcze czy nawet ośrodki władzy politycznej. Klasycznym tego typu przykładem jest niedawna głośna afera związana z istnieniem, powołanej przez wiceministra sprawiedliwości, grupy sędziów w roli internetowych trolli. Mieli oni rozpowszechniać w internecie fałszywe informacje i opinie o kolegach przeciwnych forsowanej przez ministra sprawiedliwości „reformie” systemu sądownictwa.


2.
Umożliwione przez internet nowe formy międzyludzkiej komunikacji należy rozpatrywać w kontekście głębokich zmian jakim uległa współczesna kultura. Kontekst ten wyznaczają dzisiaj różnorakie procesy globalizacyjne mające miejsce na wszystkich kontynentach. Są one wynikiem znamiennej ewolucji współczesnej ekonomii kapitalizmu, która – jak na to zwrócili m.in. uwagę Zygmunt Bauman czy Jean Baudrillard, czołowi myśliciele postmodernistyczni - począwszy od lat sześćdziesiątych nastawiona jest coraz bardziej na konsumpcję.   Dlatego jeśli dla dotychczasowego rozwoju gospodarki kapitalistycznej, na co wskazywał Max Weber w Etyce protestanckiej, kluczowe znaczenie miało oszczędzanie wydatków na konsumpcję i płace pracowników i przeznaczanie maksimum zysków na inwestowanie, to teraz co najmniej tyle samo uwagi poświęca się umiejętnemu pobudzaniu popytu i konsumpcji po stronie odbiorców dóbr. To zaś możliwe staje się m.in. dzięki pobudzaniu potrzeb po stronie potencjalnych rzesz klientów, przy założeniu, że ci ostatni dysponują odpowiednią ilością pieniędzy, aby oferowane dobra zakupić. Zakłada to znaczące zwiększenie wielkości wynagrodzeń szerokich rzesz pracowniczych oraz pojawienie się szerokiej klasy średniej o wysokim standardzie życia.

Jeśli spojrzymy na ewolucję ekonomii światowej w skali globalnej począwszy od lat sześćdziesiątych minionego stulecia, znamionuje ją bez wątpienia przede wszystkim ogromny rozwój sfery społecznej konsumpcji. Odczuwalne stało się to szczególnie z początkiem XXI wieku, kiedy nastąpił dynamiczny wzrost mocy kapitałowych gospodarki chińskiej i indyjskiej z ponad dwoma miliardami potencjalnych konsumentów dóbr. W tej ewolucji wolnorynkowej gospodarki światowej, w której za ważny czynnik wzrostu uznano nastawienie na pobudzanie społecznej konsumpcji dóbr, kluczową rolę odegrała bez wątpienia instytucja reklamy. Również ona uległa w XXI wieku głębokim przeobrażeniom, jeśli chodzi o stosowane w niej techniki zachęcania potencjalnych odbiorców do zakupu określonych produktów.

Nie miejsce tu na dokładną analizę tych zjawisk, dla naszych celów wystarczy, jeśli zwrócimy uwagę na jeden ich aspekt, w naszej perspektywie o znaczeniu decydującym. Otóż podstawową strategią tkwiącą u podstaw wszystkich form i technik reklamy jest zachęcenie odbiorcy do zakupu określonych produktów poprzez bardziej lub mniej widoczny apel do jego  narcyzmu . Wszystko zależy tu od odpowiednio wyrafinowanego i skutecznego „schlebiania” owemu odbiorcy poprzez utrwalenie w nim przekonania, że ze względu na „wyjątkowość” swojej indywidualnej osobowości  powinien  on kupić dany produkt, gdyż ten jest równie wyjątkowy i niepowtarzalny. No i przeznaczony specjalnie dla niego. „To z myślą o Tobie wyprodukowaliśmy ten szampon, mydło, proszek do prania, bo jesteś tego warta. Wystarczy, że je zakupisz i je użyjesz a wtedy staniesz się zjawiskowo piękna, twoje ubrania będą czyste i świeże, a Twój uwodzicielski zapach będzie doprowadzał do szału tłumy mężczyzn”, „Ten samochód z nowym typem silnika, pojemnym bagażnikiem, podgrzewanymi fotelami skonstruowaliśmy właśnie dla Ciebie, bo na to zasługujesz. Wystarczy, że usiądziesz w nim za kierownicą a wtedy przeniesiesz się w całkiem inny wymiar rzeczywistości…”. „Brawo Ty. Brawo Ja. Brawo My”. Jesteśmy bystrzy, wspaniali, genialni. Zasłużyliśmy na ten towar.

Za tymi strategiami reklamowymi stoi zazwyczaj praca całego zespołu ekspertów, w tym nie na ostatku psychologów, którzy opracowują odpowiednie strategie, aby apel do narcyzmu odbiorcy uczynić najbardziej skutecznym. Naturalnie w społeczeństwach bardziej świadomych siebie i w których silny jest element krytycznej refleksji, tym samym zaś opornych na oddziaływanie tanich chwytów reklamowych, te apele stają się siłą rzeczy bardziej wyrafinowane, niemal niedostrzegalne. Co jednak nie znaczy, że są one tu nieobecne. Podstawową uniwersalną zasadą funkcjonowania reklamy, niezależnie od tego w jakim kraju i w jakiej kulturze ma ona miejsce, jest trafienie w szczególnie czuły punkt psychiki konsumenta, w jego przysłowiową piętę achillesową. Jest nią zazwyczaj jego nacechowane narcystycznie, wyobrażenie o sobie. Ten apel zaś czy „interpelacja” powinny być mu przekazane – i jest to drugie fundamentalne prawo reklamy – w sposób dostatecznie klarowny i sugestywny poprzez podkreślenie niezwykłych własności proponowanego produktu. Odbiorca ma uzyskać poczucie, że ten produkt jest sensacją, ba – objawieniem na rynku, bijąc na głowę wszystko to, co było dostępne dotychczas. Dlatego kupując go, potwierdza własną wyjątkowość.

Tak funkcjonująca instytucja reklamy, która stała się nieodłączną, ważną częścią świata współczesnej kultury doprowadziła na przestrzeni dziesiątków lat do głębokich i nieodwracalnych zmian świadomościowych w datowanych od lat sześćdziesiątych minionego stulecia późnokapitalistycznych społeczeństwach konsumpcyjnych. Jej trwałym efektem jest wzmocnienie narcystycznych form tożsamościowych członków tych społeczeństw. W jej oddziaływaniu chodzi nie tylko o wzbudzenie u odbiorcy poczucia potrzeby zakupu takiego lub innego produktu. Chodzi również o wzbudzenie u niego potrzeby bycia nieustannie potwierdzanym we własnym narcyzmie. Wystawiony nieustannie na „atakujące” go z ekranu smartfona, laptopa, telewizora, reklamy, z których płyną zapewnienia o jego „wyjątkowości”, zaczyna on bezwiednie oczekiwać docierających do niego z zewnętrznej rzeczywistości „impulsów” tego typu. Wiąże się z tym jego uzależnienie od świata reklam, którego zazwyczaj nie jest świadom, i idące wraz z tym uzależnienie od ciągłego wyszukiwania w portalach i serwisach internetowych różnego typu „sensacyjnych” informacji, które byłyby w stanie go zaciekawić. Tym oczekiwaniom wychodzą naprzeciw różne portale internetowe starając się podawanym wiadomościom nadać maksymalnie sensacyjną postać. Dlatego smartfon, tablet czy laptop staje się dla niego nieodłącznym towarzyszem życia, w którego ekran wpatrzony jest on przez kilkanaście godzin dziennie, oczekując szeregu ciągle nowych „podniet”.

Zjawisko tego uzależnienia ma naturalnie wiele negatywnych konsekwencji, których wspólnym mianownikiem jest – paradoksalnie – powierzchowność i akcydentalność, a wraz z tym rosnąca anonimowość międzyludzkich relacji. Kiedyś w czasie przerw lekcyjnych czy przerw w wykładach uczniowie czy studenci prowadzili ze sobą, a niekiedy z wykładowcami, rozmowy na wszelkie możliwe tematy, w trakcie których zawiązywały się bardziej zażyłe relacje między nimi. Dzisiaj w trakcie takich przerw, jazdy na zajęcia, ba – przechodzenia przez ulicę, młodzi ludzie mają nos wciśnięty w smartfona i komunikują się wyłącznie z ukazującym się „tam” światem. W nim bowiem znajduje prawdziwe podniety, które podnoszą poziom adrenaliny we krwi. Bez ciągłego odbierania takich podniet z ekranu smartfona czy laptopa nie może już żyć. Nie dość tego. Ostatnio nagminnymi stały się sytuacje, kiedy studentów w trakcie zajęć czy wykładów interesuje tylko to, co ukazuje im się w smartfonie czy laptopie, co też zazwyczaj z tymi zajęciami nie ma nic wspólnego.  Zamiast uczestniczyć w zajęciach, bardziej lub mniej jawnie spoglądają na ekran.

To wzmacnianie narcystycznych form tożsamościowych dokonuje się jednak dzisiaj nie tylko przez zalewający nas ze wszystkich stron świat reklam. Coraz bardziej istotną rolę w tym procesie zaczyna odgrywać sposób przekazywania różnych informacji „z kraju i ze świata” w internecie oraz już sama formalna struktura społecznościowych portali internetowych, z których największą popularnością cieszy się facebook. Przyjrzyjmy się bliżej przykładowo formalnej postaci tego ostatniego portalu. Każdy, kto chciałby stać się uczestnikiem takiego portalu, dysponuje w nim szeregiem rubryk i okienek, w których może podać wszelkiego rodzaju informacje o sobie, napisać o swoich upodobaniach, poglądach politycznych, zamieścić własne zdjęcia i filmy czy też filmy wszelkiego rodzaju. Portal tego typu stwarza mu tym samym warunki do wykreowania jakiegoś „pozytywnego” obrazu siebie, który by zainteresował i skłonił do skomunikowania się z nim innych uczestników portalu. W praktyce wygląda to tak, że tworzy się na facebooku rodzaj szklanej, zazwyczaj mocno przypudrowanej i ucukrzonej, maski siebie. Jest ona o tyle znamienna, że oddaje wymownie pragnienie zaprezentowania się innym właśnie w taki mocno wyidealizowany sposób, w którym potwierdzamy nasze narcystyczne wyobrażenia o sobie.

Równocześnie facebook stwarza swym uczestnikom możliwość – co jest skądinąd zrozumiałe – ograniczania dostępu na własną stronę niepożądanym przez nich z jakichś względów innym. Osoba prowadząca taką stronę ma możliwość selekcji, a więc dopasowywania potencjalnych partnerów internetowej komunikacji ze względu na własne oczekiwania i preferencje. Ma więc możliwość zamknięcia dostępu do własnej strony komuś, do kogo z jakichś względów utraciła zaufanie lub ta osoba jej nie odpowiada, jak też wykluczenia wszystkich tych, którzy ją obrażają, zamieszczają wpisy pełne pogardy i agresji. Stworzenie uczestnikom takiej możliwości doboru partnerów rozmowy jest skądinąd zrozumiałe, niemniej jednak w ostatecznym rozrachunku służy temu, aby eliminując „niewygodnych” potencjalnych partnerów wybrali i skoncentrowali się na tych, którzy swoimi pochlebnymi komentarzami utwierdzają ich we własnym wyobrażeniu o sobie, we własnym narcyzmie.

Możliwość takiej eliminacji ma jednak również swoją drugą stronę: może też służyć daniu upustu przez uczestników facebooka własnej agresji wobec innych. Wyładowują oni w ten sposób własną chęć poniżenia innych, zadawania bólu bez wyraźnych przyczyn. Chyba że za taką przyczynę uznamy sadyzm, chęć upokorzenia innego dla własnej przyjemności. W tym wypadku chodzi o „uśmiercenie” kogoś w sensie metaforycznym, o zadanie mu symbolicznej śmierci. Nie i koniec. Wykasowałam ciebie. Od dzisiaj dla mnie nie istniejesz. Nie ma cię. Jesteś dla mnie trupem. Niejednokrotnie prasa pisała o tym, że takie zachowania powszechne są szczególnie wśród uczniów szkół podstawowych i licealnych i często prowadzą do depresji „kasowanych” w ten sposób kolegów czy koleżanek z klasy, a nawet do samobójstw.

Te dwa oblicza specyficznej formy komunikacji z innymi, jakie oferuje facebook, pozytywne, bazujące na narcyzmie uczestników oraz agresywno-destrukcyjne, schlebiające ich dążeniom do dominacji i sadystycznego upokarzania innych, są ze sobą ściśle powiązane. Pierwsze oblicze, w którym uczestnik portalu zachęcany jest do wykreowania pozytywnego obrazu siebie, który sprawi, że inni będą go podziwiać i schlebiać mu na różne sposoby, ma za swą naturalną drugą stronę oblicze związane ze stworzoną mu możliwością kontrolowania własnej komunikacji z innymi i eliminowania z niej tych, którzy mu z jakichś względów nie odpowiadają. Dlatego forma komunikacji z innymi, jaką oferuje facebook, jest komunikacją mocno uproszczoną, która ma służyć przede wszystkim narcystycznemu utwierdzaniu się jej uczestników we własnym pozytywnym obrazie siebie. To komunikacja pozorna, w której chodzi o to, aby zamieszczonymi na stronie własnymi komentarzami, zdjęciami i filmami wzbudzić pełne zachwytu komentarze innych. Ten sposób komunikacji to gra, która toczy się do jednej bramki i w której z góry wiadomo kto wygra.


3.
W pewnym sensie mechanizm, który określa tę grę nie jest niczym nowym. Mamy tutaj do czynienia tylko z nową formą przejawiania się związku między narcystycznymi formami tożsamościowymi i agresją, na co po raz pierwszy z niezwykłą przenikliwością zwrócił uwagę Sigmund Freud. W jednym ze swoich wczesnych artykułów poświęconych narcyzmowi wskazuje on na kluczową rolę, jaką w rozwoju ludzkiej tożsamości odgrywa narcyzm dziecięcy określony przez nastawienie libido na niczym nieograniczone zaspokojenie popędowych dążeń natury seksualnej. Kiedy jednak dziecko zostaje skonfrontowane z normami i zakazami kulturowymi ograniczającymi w sposób drastyczny to nastawienie, tworzy ono wówczas tytułem rekompensaty „ja” idealne, w którym w sposób zastępczy realizuje swój pierwotny narcyzm:

Wydaje się, że narcyzm jest przesunięty na to nowe „ja” idealne, które – podobnie jak „ja” dziecięce – cieszy się posiadaniem wszystkich doskonałych przymiotów. Człowiek, jak zawsze w dziedzinie libido, okazuje się tutaj niezdolny do wyrzeczenia się owego zaspokojenia, którym już raz dane było mu się cieszyć. Człowiek nie chce dopuścić do sytuacji, w której zabrakłoby mu owej narcystycznej doskonałości okresu dzieciństwa, jeśli zaś nie może jej zachować, (…) próbuje on odzyskać ją na powrót w formie ideału „ja”. To, co projektuje on przed siebie jako swój ideał, stanowi odszkodowanie za utracony narcyzm okresu dzieciństwa, czasu, gdy sam dla siebie był własnym ideałem .

Ten mechanizm kreowania przez podmiot własnego „ja” idealnego może również ulegać przesunięciu na inną osobę, w której rozpoznaje on kogoś bez skazy, posiadającego same zalety. Często jest to osoba, której chciałby w przyszłości dorównać: ktoś z rodziny, wychowawca, piłkarz, piosenkarz itd. Kiedy jednak okazuje się z czasem, że ta osoba ma jakieś wady i daleko jej do zaprojektowanego na nią ideału „ja” wówczas postawa bezkrytycznego uwielbienia przekształca się w postawę pełną wrogości i agresji.

Ten proces daje o sobie znać w przypadku zjawiska nazwanego przez Freuda „przeniesieniem”, w którym pacjent w początkowej fazie terapii projektuje na analityka różne pozytywne cechy kogoś znanego mu z dzieciństwa, spodziewając się, że ten zna na wylot jego psychikę i pozwoli mu pozbyć się własnych zaburzeń (przeniesienie pozytywne). Kiedy jednak okazuje się, że w trakcie postępu w terapii pacjent musi skonfrontować siebie z jakimiś bolesnymi dla niego konfliktami z przeszłości, wtedy zaczyna on odnosić się agresywnie do analityka, podejrzewając go o wrogie wobec siebie intencje (przeniesienie negatywne). Wtedy projektuje on na analityka wyparte przez siebie niedobre i bolesne wspomnienia związane z osobą, którą kiedyś traktował jako ideał .

Inną wersję tego zjawiska stanowi mechanizm identyfikacji projekcyjnej, rozpoznany w tradycji psychoanalizy kleinowskiej. Polega on na tym, że: „(…) część ego pacjenta jest w fantazji projektowana w obiekt, by go kontrolować, używać i projektować w niego swoje cechy. Identyfikacja projekcyjna (…) jest wyrazem popędów, gdyż zarówno pragnienia libidinalne, jak i agresywne są wszechobecnie zaspokajane w fantazji; jest jednak również mechanizmem obronnym działającym podobnie jak projekcja – pozwala pozbyć się niechcianych aspektów self” .  

Mechanizm identyfikacji projekcyjnej zasadza się na projektowaniu na daną osobę szeregu negatywnych cech i przypisywaniu jej wrogich intencji wobec podmiotu, po to, aby psychicznie zdominować tę osobę. W istocie jednak owe cechy, rzekomo właściwe tej osobie, są cechami samego podmiotu, który „przenosi” własną agresję na innego i lokuje ją w nim. W ten sposób „oczyszczając” siebie broni się on przed tym, co w nim samym jest „złe” i do czego nie jest w stanie się przyznać.

Z innego typu projekcją mamy do czynienia w stanie zakochania się. Osobę zakochaną cechuje przesadna, bezkrytyczna idealizacja obiektu miłości, na który projektuje ona własne pragnienia i oczekiwania związane z jej ideałem „ja”. Został on wytworzony już to przez nią samą, już to został zaszczepiony jej przez innych (np. przez wzorzec idealnej miłości pojawiający się w jakiejś powieści, którą ta osoba czytała). W tym sensie za stanem zakochania w innym stoi zabarwiona narcystycznie miłość własna tej osoby. Bezwiednie „obciąża” ona innego własnymi wyobrażeniami na temat tego, jakie cechy powinien posiadać idealny kochanek i zrazu nie chce dostrzegać jego szeregu „wad” i słabostek. Kiedy jednak po jakimś czasie to następuje, wtedy miejsce bezkrytycznego uwielbienia i miłości zastępuje równie ślepa i nieuzasadniona nienawiść i agresja.

Do pomyślenia jest jednak również sytuacja, kiedy osoba, która wykreowała obsadzony silnie narcystycznie obraz siebie, z którym się identyfikuje, oczekuje od innych, aby ją w tym poczuciu na każdym kroku utwierdzali. W tym wypadku to nie inny jest głównym obiektem jej narcystycznych projekcji, ale swój ideał „ja” zaprojektowała ona na siebie samą. Jest to sytuacja, z którą często możemy się spotkać na facebookowych stronach. Przejawiający swoją aktywność na facebooku często umieszczają w nim własne, z reguły mocno wyretuszowane, zdjęcia, z wyraźnym oczekiwaniem ich pozytywnej akceptacji i pochwał ze strony innych. I takie zazwyczaj otrzymują (a negatywne opinie są przez nich kasowane). Działa to zresztą w obie strony, gdyż również i te osoby zachowują się identycznie w podobnych sytuacjach w stosunku do innych. Powstaje w ten sposób zamknięty krąg „schlebiaczy”, którzy nawzajem utwierdzają się w swych obsadzonych narcystycznie oczekiwaniach.

W powstałej w ten sposób sytuacji komunikacyjnej jest coś głęboko nienaturalnego. Łatwo może ona załamać się, pęknąć jak bańka mydlana. Z reguły też budująca tego rodzaju wyidealizowany obraz siebie jednostka trudno znosi brutalną konfrontację z rzeczywistością, w której nie ma już facebookowych „pochlebców”. To samo życie wybiera bowiem jej partnerów rozmów, często bardzo niewygodnych, a nie ona sama. Wtedy też ze strony osób o podobnie silnej narcystycznej strukturze tożsamościowej można spodziewać się częstych wybuchów agresji, związanych z ich subiektywnym poczuciem, że inni ich nie „chwalą” w sposób dostateczny, a tym samym – jak wnioskuję – są wrogo do nich nastawieni.

Tkwiące u podstaw psychoanalitycznej antropologii Freuda przekonanie, że narcystyczna forma tożsamościowa nie gwarantuje stałości uczuć i tym samym stabilnych relacji z innymi, gdyż w każdej chwili pozytywne nastawienie do kogoś może przejść w swoje przeciwieństwo, w całkiem nowym świetle zostało ukazane przez francuskiego psychoanalityka JacquesaLacana. Zauważył on, że łatwość, z jaką u osób o podobnej strukturze tożsamościowej dokonuje się to przejście, wiąże się z tym, że zakorzeniona jest ona w „dualistycznej” warstwie wyobrażeniowej ludzkiej psychiki, która u nich dominuje, a nie w „triadycznej” – symbolicznej, związanej z językiem i pojęciem prawa. Dualistyczna struktura owej warstwy polega według Lacana na tym, że rządzi nią zasada opozycji miłość – nienawiść i nie ma w niej miejsca na trzeci element, czyli przestrzeń „neutralności”, która by pozwalała na pełne dystansu, krytyczne podejście do nich w oparciu o pewne prawa czy racje o charakterze obiektywnym.

Podmiot poddający się własnym wyobrażeniom o charakterze narcystycznym albo całkowicie utożsamia z tym, co przez niego wyobrażone w postaci „ja” idealnego, albo też, kiedy na tym obrazie znajduje najmniejszą rysę, je całkowicie odrzuca. Miłość albo nienawiść. Pozytywna akceptacja albo wykluczenie i agresja. Nic trzeciego, co by sytuowało się gdzieś pośrodku. Warstwa wyobrażeniowa to zatem w swojej dualistycznej strukturze przestrzeń nacechowana subiektywnością, oscylująca między miłosną fascynacją i agresją. Dokonująca się na jej poziomie identyfikacja albo ma charakter jednostronnie „pozytywny” (bezkrytyczny zachwyt) albo „negatywny” (odrzucenie i nienawiść).

Tymczasem według Lacana, obok warstwy wyobrażeniowej na strukturę tożsamościową ludzkiego podmiotu składa się też warstwa symboliczna, związana z językiem, tak jak go się pojmuje w ramach lingwistyki strukturalnej. Warstwa ta ma strukturę „triadyczną”, gdyż język pojęty jako „system różnic” (Ferdinand de Saussure), którego rozwój, dokonując się na drodze „zastępowania” (metafora) i dodawania do siebie (metonimia) znaczących, umożliwiony został przez tzw. „znaczące bez znaczonego” (znaczące fallusa), a więc przez jakiś nieusuwalny brak w strukturze. Właśnie dlatego, że to pierwsze osobliwe znaczące jest bez znaczonego (fallus w jego omnipotentnej funkcji wyobrażony jako nieustanny i niewyczerpany dawca życia jest bowiem obiektem niemożliwym, coś takiego po prostu nie istnieje) w języku otwiera się przestrzeń neutralności, pozwalającą człowiekowi na dystansowanie się wobec własnych wyobrażeń, To ona też odnosi człowieka do tego, co „trzecie” w stosunku do wyobrażeń miłości i agresji, czyli do pojęcia „obiektywnego” prawa, które wyłącznie ze względu na siebie, reguluje stosunki międzyludzkie i w świetle którego mogą być rozstrzygane wszelkie kwestie sporne między ludźmi. Symboliczna przestrzeń języka jako otwierająca na pojęcie prawa to innymi słowy przestrzeń sytuująca się poza miłością i nienawiścią, zakochaniem i agresją. W tej postaci staje się ona podstawą do wytworzenia szeregu kulturowych praw określających zachowania człowieka .

Tę różnicę między tym, co wyobrażeniowe i symboliczne znakomicie oddaje sytuacja, w której mężczyzna i kobieta, opierając do tej pory swój związek na uczuciu miłości, decydują się wziąć ślub. Po zawarciu ślubu mogą oni naturalnie darzyć siebie takimi samymi uczuciami co dotychczas, niemniej jednak tak czy inaczej ich relacja wzajemna ulega zasadniczej zmianie. Uzyskała ona bowiem sankcję symboliczną. Tak czy inaczej, przestała być wyłącznie kwestią ich wzajemnych uczuć i wyobrażeń (fascynacji), ale dołączyła się do tego kwestia ich odpowiedzialności wobec prawa, ich określonych uprawnień i zobowiązań wobec siebie. Te prawa i obowiązki należą właśnie do wspomnianej wyżej obiektywnej przestrzeni neutralności, którą otwiera „triadyczna” warstwa symboliczna. Jeśli więc np. oboje z czasem stwierdzą, że z takich czy innych powodów nie są w stanie dalej żyć ze sobą, wówczas muszą przeprowadzić tę decyzję na drodze prawnej biorąc rozwód. Innymi słowy, ich decyzja musi również zostać przeprowadzona na tym samym „neutralnym” gruncie prawa, na którym zawarli ze sobą małżeński związek. Dopiero wówczas uregulowane zostaną różne kwestie, które w sposób immanentny wiążą się z zawartym przez nich związkiem (opieka nad dziećmi, podział majątku itd.)

Podstawową zaletą tej neutralnej przestrzeni symbolicznej otwartej przez język jest zatem to, że pozwala ona spojrzeć na relacje międzyludzkie z pewnego sytuującego się ponad subiektywnymi emocjami i wyobrażeniami, obiektywnego punktu odniesienia, którego reguły jako reguły prawne, muszą zaakceptować wszyscy członkowie danej społeczności. Dzięki temu relacje te zyskują walor trwałości i stabilności. Jeśli więc np. czuję się pokrzywdzony przez kogoś, nie dochodzę moich racji poprzez akty agresji skierowane przeciwko tej osobie, ale idę z moją sprawą do sądu spodziewając się tam obiektywnego rozstrzygnięcia. Chyba, że mam poczucie, iż sąd jest skorumpowany, podlega różnym naciskom natury politycznej i takiej decyzji nie wyda.  Wtedy jednak świadczy to tylko o tym, że prawo nie funkcjonuje tak jak powinno, a nie o prawie jako takim.


4.
Powróćmy do naszego pytania: jaki związek mają te wywody ze zjawiskiem różnych przejawów agresji w internecie, w tym w szczególności z internetowym hejtem?

Związek ten polega na tym, że owe przejawy agresji wyrastają na podłożu dominującej roli, jaką w sposobie funkcjonowania portali internetowych odgrywają obsadzone narcystycznie wyobrażeniowe formy tożsamościowe. Z jednej strony mamy więc portale internetowe zachęcające do kreowania w nich „pozytywnych”, choć zarazem iluzorycznych, obrazów siebie przez ich użytkowników. Mamy niesłychanie agresywny i drapieżny, oddziałujący podprogowo na nieświadomość odbiorców i apelujący do ich narcyzmu świat obrazów reklamy. Mamy świat wiadomości i informacji z różnych dziedzin składający się z sugestywnych zdjęć i maksymalnie uproszczonych w swej zawartości komentarzy nastawiony na kreowanie u odbiorców poczucia sensacji i niezwykłości.

Z drugiej strony mamy otwarte przez te portale i strony internetowe możliwości wypowiedzenia przez odbiorców własnych poglądów, stanowisk i odczuć pod niemal każdą informacją, komentarzem, zdjęciem, artykułem, relacją z widowiska sportowego. W zamierzeniu twórców tych portali, blogów czy stron ma to zachęcać uczestników tych portali do aktywnego udziału w tych przekazach i ma stanowić element „kultury demokratycznej”, w której każdy ma prawo do swobodnego wypowiedzenia własnego zdania. W praktyce jednak te możliwości otwartego wypowiadania się wykorzystywane są przez dużą część odbiorców do dawania w odpowiednich rubrykach upustu własnym frustracjom w postaci agresji słownej, która często przybiera postać wulgarnych komentarzy.

SlavojŽižek w Przekleństwie fantazji pisze, że w każdej kulturze istnieje, umiejscowiony poza przestrzenią publiczną i prawem, obszar różnego rodzaju zwyczajów i rytuałów, które, mimo iż ma się świadomość ich niemoralnego, a niekiedy wręcz przestępczego charakteru, są milcząco akceptowane i ściśle przestrzegane przez daną grupę społeczną. Autor nazywa je „prawem obscenicznym” wskazując na to, że stanowi ono nieuniknione dopełnienie prawa jako takiego, będąc głęboko zakorzenione w ludzkiej mentalności.  Do takich obscenicznych rytuałów należy np. zwyczaj „fali” w wojsku, kiedy nowi rekruci poddawani są różnego rodzaju „próbom” przez starszych kolegów, którym muszą sprostać. Owe „próby” polegające na różnego rodzaju upokorzeniach, łącznie z naruszeniem zasady nietykalności cielesnej, sytuują się często na granicy prawa, a nawet są z nim w sprzeczności. Niemniej jednak będąc zakorzenione w tradycji, przez daną grupę społeczną są uznawane za coś nie tylko normalnego, ale jako niezbędny rytuał, któremu każdy nowy rekrut musi się poddać. Tylko w ten sposób bowiem może on potwierdzić przynależność do grupy. Jak komentuje tę sytuację Žižek: „Funkcja fali jest bardzo interesująca: zezwala na akty transgresji – nielegalne karanie towarzysza broni – zarazem jednak umacnia spójność grupy, tj. domaga się aktu skrajnej identyfikacji z wartościami grupowymi. Taki kodeks musi zostać ukryty pod przykrywką nocy, nie jest oficjalnie uznawany, nie ma charakteru sformułowanych zasad – publicznie nikt nie przyzna, że cokolwiek wie na jego temat, a nawet stanowczo zaprzecza jego istnieniu. Kodeks ten reprezentuje »ducha wspólnoty« w najczystszej postaci, wywierając możliwie najsilniejszą presję na jednostkę, aby podporządkowała się temu nakazowi identyfikacji grupowej” .

Myślę, że pojawiające się w portalach i na stronach internetowych odpowiednie rubryki, w których czytelnicy danego tekstu, umieszczonego zdjęcia, mogą swobodnie się wypowiadać, często dając swój wyraz swojej niepochamowanej agresji, funkcjonują trochę na podobnej zasadzie. Stały się rytuałem, co do którego wiadomo, że w niektórych swych przejawach (np. wulgarne i obraźliwe wypowiedzi) sprzyja ekspresji zachowań patologicznych, a niekiedy wręcz będących naruszeniem prawa, niemniej jednak jest to traktowane jako niezbędny element funkcjonowania tych portali.

Naturalnie za „tolerancyjną” postawą twórców i właścicieli tych portali wobec tego typu prymitywnych i obraźliwych wypowiedzi stoi nie tylko godny pochwały zamiar, aby dać czytelnikom tych portali możliwość wypowiedzenia własnego sądu w danej kwestii. Chodzi również o to, aby dając niektórym z nich możliwość odreagowywania własnych frustracji w ten sposób zwiększyć liczbę uczestników portalu i zainteresowanie nim, prowokując polemiczne wypowiedzi ze strony innych uczestników. Za tym wszystkim zaś stoi – jak zwykle – finansowy interes, pozwalający zwiększyć zyski z zamieszczanych na portalu reklam.

Inna sprawa, że gdyby każdego, kto wypowiada się na stronach internetowych w sposób wulgarny i chamski, obrażając jakiegoś celebrytę czy autora danego tekstu, karać blokadą dostępu do strony, lub rozpoczynać postępowanie sądowe wobec niego, takich spraw byłoby setki tysięcy. Jest to więc niewykonalne praktycznie. Oczywiście poza sytuacjami wyjątkowymi, kiedy w sposób jaskrawy naruszane są czyjeś dobra osobiste. Ale wtedy zazwyczaj przeciw hejterowi występuje pokrzywdzona osoba lub grupa osób.


5.
Inny przykład: wygląd męskich ubikacji w czasach PRL-u. Kiedy wchodziło się do takich przybytków, obojętnie gdzie – w szkole, na uniwersytecie, na dworcu, w jakiejś instytucji itd., na jej ścianach i na drzwiach wymalowane były zazwyczaj obsceniczne rysunki przedstawiające różne wymyślne pozycje seksualne męsko – damskie lub męsko - męskie z wulgarnymi komentarzami, wierszykami itd.  Ta forma „odreagowywania” tego, na co w sferze publicznej opuszczona była zasłona milczenia, była możliwa dzięki temu, że autorzy tych rysunków i komentarzy mogli w tych ustronnych miejscach zachować swoją anonimowość. To zachęcało ich do tego, aby dawać w ten sposób upust swoim seksualnym pragnieniom i fantazjom, będąc zarazem pewnymi tego, że nie będą zidentyfikowani i za to ścigani. Oczywiście od czasu do czasu zdarzało się, że na przykład dyrektor jakiejś szkoły zszokowany tymi rysunkami i komentarzami rozpoczynał śledztwo tropiąc wśród uczniów domniemanych rysowników i autorów obscenicznych napisów. Ale w praktyce było to niemożliwe do ustalenia i tylko narażał się wtedy na śmieszność. W rezultacie jakkolwiek każdy o tym wiedział, że jest to zachowanie naganne, które powinno być piętnowane i karane, nie robiono z tym nic. Poza tym, że co jakiś czas w ramach remontu pokrywano ściany i drzwi ubikacji białą farbą.

Trochę na podobnej zasadzie ustronnego miejsca, w którym każdy może odreagować własne frustracje i dać upust własnej agresji, funkcjonują dzisiaj wspomniane rubryki na komentarze na stronach portali internetowych. Ponieważ zaś, podobnie jak kiedyś robiono to w ubikacjach, te komentarze można tu wypisywać w sposób anonimowy, posługując się pseudonimami, mamy tu zazwyczaj do czynienia z prawdziwą eksplozją agresji, wulgarności i chamstwa. Natomiast zasadnicza różnica w porównaniu z tamtą sytuacją polega na tym, że owe komentarze są nie tylko dostępne dla wąskiej grupy osób w szczególnym, ustronnym miejscu, ale istnieją w przestrzeni publicznej, możliwe do przeczytania przez każdego. Świadomość tego zdaje się dodatkowo nakręcać owych anonimowych internetowych hejterów, którzy dają w ten sposób upust swoim przepojonym obscenicznością i agresją poglądom.

Szeroki zakres tego zjawiska stanowi skądinąd znakomity materiał badawczy dla psychologa społecznego, który analizując treść tych wypowiedzi mógłby pokusić się o szereg refleksji i diagnoz odnośnie jego możliwych społecznych i kulturowych przyczyn. Nie wystarczy tu tylko mówienie o niskiej kulturze naszego społeczeństwa. W tej internetowej hejterskiej agresji dają bowiem o sobie również znać różnego rodzaju społeczne frustracje i kompleksy, które mają swoje źródła w różnych w patologicznych zjawiskach naszego życia społecznego. Każą one wówczas np. postawić pytanie o kształt wychowania rodzicielskiego i poziom edukacji w szkołach, o to, gdzie jest w tym wszystkim Kościół zgłaszający roszczenia do bycia głównym wychowawcą społeczeństwa itd.

Ale opisane powyżej zjawisko, jakkolwiek należałoby zaliczyć je do sfery patologii, wygląda jeszcze dość niewinnie, jeśli porównać je z kilkoma szokującymi wydarzeniami, jakie przyciągnęły uwagę opinii publicznej na całym świecie i miały miejsce w ostatnich latach. Ich upublicznienie nie pozostawia cienia wątpliwości co do tego, że internet jest wykorzystywany na różne sposoby do manipulowania umysłami ludzkimi, łącznie z psychicznym szantażem sterowanym przez różne firmy, władze polityczne czy służby wywiadowcze poszczególnych państw itd. W tym wypadku nie chodzi już o „spontaniczne”, przepojone agresją i chamstwem, wypowiedzi i „komentarze” pojedynczych użytkowników portali internetowych, które pojawiają się w niemal każdej rubryce zamieszczającej anonimowe opinie ich użytkowników. Chodzi o zaplanowane w sposób metodyczny z góry akcje, polegające na dokonywaniu przez całe grupy „trolli” określonych wpisów i komentarzy do poszczególnych informacji czy artykułów, często w połączeniu ze zmasowaną akcją wysyłania obraźliwych tekstów na prywatne emaile, rozpowszechniania w internecie fałszywych informacji o danych osobach itd. W rezultacie agresja skierowana przeciwko określonym „niewygodnym” innym przybiera tutaj postać zbiorowej nagonki, nabierając cech psychicznego szantażu, którego głównym celem jest złamanie psychiczne i zaszczucie danej osoby.


6.
Klasycznym przykładem tego zjawiska jest wspomniana powyżej afera związana z powołaniem przez wysokich urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości w Polsce wywodzącej się ze środowiska sędziowskiego grupy trolli. Ich zadaniem miało być niszczenie psychiczne za pomocą emaili z obraźliwymi wpisami i rozsiewaniem fałszywych informacji o charakterze pomówienia, sędziów, którzy byli przeciwni forsowanej przez rząd reformie. Ujawnienie tej afery dokonało się wprawdzie na skutek zaistnienia szczególnych okoliczności (ujawnienie kulis tej akcji w postaci niezbitych dowodów przez kobietę, która sama brała w niej udział), niemniej jednak, jak się wydaje, mamy w tym wypadku do czynienia jedynie z wierzchołkiem góry lodowej.

Wprawdzie jest to przypadek skrajny, w którym w tego rodzaju nagonkę opartą na pomówieniach i rozpowszechnianych kłamstwach zaangażowane są bezpośrednio władze polityczne i państwowe, łącznie z grupą gotowych do popełniania czynów przestępczych spolegliwych politycznie sędziów, co jest szczególnie szokujące. Niemniej jednak właśnie na tym skrajnym przykładzie możemy szczególnie wyraźnie zaobserwować jak dalece internet może być wykorzystywany przez dane środowisko, grupę społeczną czy władze polityczne w szantażowaniu i niszczeniu psychicznym osób, które uznaje się za osoby „niewygodne” lub przeciwników poprzez kierowanie przeciwko nim za pośrednictwem wynajętych trolli różnego rodzaju pomówień i kłamstw i innych przejawów agresji.

Ze względu na swoją masową dostępność oraz oferowanie różnorodnych form komunikacji (komunikacja emailowa, twitter, facebook, instagram itd.), z których wiele zapewnia anonimowość jego uczestnikom przy wypowiadaniu własnych opinii, internet stał się miejscem praktykowania nowych form agresji jednostkowej i zbiorowej zwróconej przeciwko innym. Ta agresja nie manifestuje się już – jak dawniej – w postaci wysyłanych do danej osoby i do innych listów anonimów, co było równie uciążliwe jak ryzykowne. No i dzisiaj wygląda anachronicznie. Przybiera ona formę permanentnego, często zbiorowego, nękania danej osoby za pomocą wysyłanych do niej anonimowo emaili, których nadawców tej osobie trudno jest zrazu, za pomocą dostępnych jej bezpośrednio środków, ustalić, umieszczania w internecie komentarzy z nieprawdziwymi informacjami, ciągłego jej obrażania w postaci wulgarnych wpisów.

Zachętą do praktykowania tych form agresji wobec innych staje się dla wielu osób zagwarantowana przez internetowe portale internetowe ich anonimowość. Naturalnie technologicznie zawsze istnieje możliwość zidentyfikowania takich osób rozsiewających fałszywe informacje i dokonujących wulgarnych komentarzy w internecie. Niemniej jednak dochodzi do tego tylko w przypadkach skrajnych, kiedy zaatakowana w ten sposób osoba uważa, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistych i kieruje sprawę do sądu. Inna sprawa, że – jak to pokazuje podany powyżej przykład – kiedy tego typu ataki są inspirowane przez polityczną władzę, która sprawuje kontrolę nad sądami, wówczas nawet odwołanie się do instancji prawa może niewiele dać osobom zaatakowanym przez grupę sterowanych odgórnie sędziów-trolli. Sąd nie podejmuje wówczas celowo – jak się okazało w tym przypadku – żadnych czynności sprawdzających, jakkolwiek od strony technicznej nie jest to żadnym problemem.

Innymi słowy, niszczenie psychiczne osób „niewygodnych”, poprzez nękanie ich za pośrednictwem internetu różnymi formami pomówień i słownej agresji, może być dokonane w sposób szczególnie skuteczny w państwie, w którym władze polityczne podporządkowały sobie całkowicie system sądownictwa oraz zdominowały media publiczne. Wtedy może dochodzić do absurdalnej z punktu widzenia prawa sytuacji, w której – wbrew oczywistym dowodom – karani są nie ci, co dopuszczają się czynów przestępczych, ale ich ofiary. Wtedy też okazuje się, że znane powiedzenie, iż słowa mogą zabić, zyskują tu całkiem nowe znaczenie. Być zabitym przez internet.

Ale dzisiejsza władza post-totalitarna nie musi zabijać w sensie dosłownym, ani też torturować, wsadzać do więzień, obozów pracy itd. Nie ma na to nawet specjalnej ochoty. Wystarczy, że opanowawszy publiczne mass-media, sądy, do których pokrzywdzeni nie będą mogli się odwoływać, może za pomocą internetu, telewizji i radia bezkarnie niszczyć słowami swoich trolli wszelkich niewygodnych krytyków i przeciwników w przestrzeni symbolicznej. Wtedy internet ma szanse stać się ulubionym pupilem tej władzy, jej ukochanym dzieckiem, wybranym medium, za pośrednictwem którego może skutecznie kształtować na swój wzór i podobieństwo imaginarium społecznej wyobraźni.

Gianni Vattimo w opublikowanej w 1989 roku książce Społeczeństwo przejrzyste prognozował, że współczesne, jak to nazywał, „społeczeństwa mass mediów” cechować będzie „odrzeczywistnienie”, czyli stopniowe uwalnianie się spod determinującej władzy ekonomii w imię postępującego pluralizmu postaw i poglądów oraz estetyzacji życia: „Jeśli istnieje »pozytywny« – pożądany, emancypacyjny, zwiększający zakres wolności – rezultat procesu odrzeczywistnienia zainaugurowanego przez narodziny społeczeństwa mass mediów, nie może polegać na niczym innym, jak na uwolnieniu mnogości interpretacji i dążeniu do pełnej estetyzacji ludzkiego doświadczenia” .

Włoski filozof prognozował, że ponowoczesne społeczeństwa znamionować będzie poszerzająca się przestrzeń obywatelskich i indywidualnych wolności, otwartość na wszelkie postaci kulturowej inności oraz demokratyzacja życia publicznego i indywidualnych relacji między ludźmi. Ta optymistyczna przepowiednia sformułowana u progu ery internetu zakładała, że dzięki umożliwionemu przez postęp techniczny dynamicznemu rozwojowi różnorakich form społecznej komunikacji wchodzimy w erę prawdziwej demokracji, kiedy niemożliwe się stanie opanowanie mass mediów przez jedno centrum informacji i politycznej władzy.

Dzisiaj możemy powiedzieć, że było to jedno z największych złudzeń ponowoczesności. Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, dzielących nas od pamiętnego roku 1989, w którym padła powyższa wypowiedź Vattimo, okazało się, że owa wielość centrów informacji w społeczeństwach demokratycznych, w połączeniu z coraz bardziej dominującą rolą informacji przekazywanych przez portale internetowe, prowadzi do powstania sytuacji coraz bardziej potęgującego się szumu informacyjnego. Wskazała na to wymownie Olga Tokarczuk w swoim wykładzie noblowskim. Masowy odbiorca internetu, bombardowany z różnych stron natłokiem informacji różnego typu, prawdziwej i fałszywej, która w dodatku zazwyczaj podawana jest mu w ten sposób, aby pobudzić w nim emocje, a nie krytyczne myślenie, podlega coraz bardziej zabiegom manipulacyjnym ze strony dyspozytorów owych centrów informacji.

Natomiast w społeczeństwach, w których w rządzących odnowiły się post-totalitarne tęsknoty do całkowitego zawłaszczenia instytucji państwowych i użytku publicznego, uzyskanie kontroli nad masowymi środkami komunikacji, a w szczególności nad internetem, staje się jednym z podstawowych warunków urzeczywistnienia tej tęsknoty: „Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera. Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi” .


Paweł Dybel – profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Stypendysta Fundacji im. Alexandra von Humboldta, DAAD, DFG, The Mellon Foundation i innych. Prowadził wykłady i seminaria na uniwersytetach w Bremie, Berlinie, Londynie i Buffalo. Trzykrotnie nominowany do Nagrody im. Jana Długosza. Publikacje (wybór): Granice rozumienia i interpretacji. O hermeneutyce H.G. Gadamera (Kraków 2004), Okruchy Psychoanalizy (Kraków 2007), Dylematy demokracji (Kraków 2015), Psychoanaliza – ziemia obiecana? (Kraków 2016), PsychoanalytischeBrocken. PhilosophischeEssays (Würzburg 2016), Mesjasz, który odszedł. Bruno Schulz i psychoanaliza (Kraków 2017), Nic poezji. O liryce Stanisława Czerniaka (Kraków 2018).

 
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Dąbrowa Białostocka
5.9°C
wschód słońca: 06:32
zachód słońca: 15:47
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Dąbrowie